poniedziałek, 19 grudnia 2016

LIFERIA / BEAUTY BOX






Dzisiaj chciałabym się podzielić z Wami wrażeniami z testowania listopadowego pudełko Liferia. Nie mogłam się doczekać, kiedy zacznę testować produkty. Jestem bardzo pozytywnie zaskoczona zawartością. Znalazłam w nim wiele produktów, które bardzo mi odpowiadają. A więc zaczynamy prezentację zawartości pudełka:



Pierwszy produkt i jednocześnie największy- Kawowy scrub do ciała Mr.Scrubber. Zawartość torebki- 100g, całość 200g za 28 zł. Produkt pochodzi z Ukrainy. Scrub zawiera 7 cennych olei, witaminę E, różową sól himalajską. Jego użycie jest bardzo proste. Pomaga w walce z cellulitem i rozstępami, modeluje sylwetkę, usuwa martwy naskórek. Jestem z niego zadowolona, pozostawia przyjemne uczucie na skórze. Z czystym sumieniem mogę go Wam polecić. Chcę dodać, że produkt tego typu jest moim pierwszym.



Kolejny produkt, tym razem do pielęgnacji twarzy- Maseczka  Unani. Pojemność 100 ml za cenę 52 zł. Produkt pochodzi z Hiszpanii. Ma łagodny zapach, aplikacja jest prosta, dzięki pompce, która dozuje odpowiednią ilość produktu. Maseczka jest wydajna, przeźroczysta. Po nałożeniu na skórę zastyga. Sprawia, że nasza skóra jest odżywiona, nawilżona, bez zanieczyszczeń. Wystarczy 10 min, by poczuć świeżą, oczyszczoną twarz. Zaletą jest łagodność, nie pozostawia na skórze uczucia ściągnięcia. Z wszystkich dostępnych produktów z pudełka, ten przypadł mi najbardziej do gustu. 


Coś do twarzy, proszę bardzo. Mleczko HydraPlus do mycia twarzy Naobay. Pojemność 200 ml za cenę 59 zł. Produkt również pochodzi z Hiszpanii. Zawiera ekstrakty z aloesu, jabłka, oleju ze słodkich migdałów oraz olej kokosowy. Produkt przeznaczony do suchej cery. Dzięki zawartym w nim składnikom, nasza skóra pozostaje oczyszczona, złuszczona, miękka jak i czysta. Ma przyjemny zapach, łatwo aplikuje się na skórę. Podobnie jak maseczka, nie pozostawia uczucia ściągnięcia. Produkt jak najbardziej na tak.


Przedostatni produkt- żel ze świetlikiem lekarskim i herbatą do powiek i pod oczy Floslek. Pojemność 10 ml. Produkt pochodzi z Hiszpanii. Zastosowane w nim składniki działają przeciwzapalnie, przeciwświądowo. Niweluje zmęczenie, łzawienie, podrażnienie, przesuszenie, pieczenie. Jest idealnym rozwiązaniem na ochronę naszych oczu podczas zimy. Ma cudowny zapach herbaty. Jest bardzo wydajny, niewielka ilość produktu wystarczy na pokrycie całych powiek oczu. Po nałożeniu daje uczucie świeżości, chłodzi, bardzo szybko wchłania się na powiekach. Jest to mój drugi ulubiony produkt z tego pudełka.
  

Ostatni produkt- Puder mineralny w kompakcie VG Professional. Koszt paletki to 73 zł. Produkt pochodzi z Hiszpanii. W zestawie mamy 2 odcienie pudru, gąbeczkę do aplikacji oraz lusterko. Promienny wygląd skóry jest możliwy dzięki zawartości wosku jaśminowego i lawendy. Zawarty w nim filtr 15 SPF ochroni skórę przed promieniowaniem UV. Zadanie tego pudru- zmatowienie, ukrycie niedoskonałości. Ma łagodny zapach, co jest trudne do osiągnięcia w tego typu produktach, Niestety mam zbyt jasną skórę, odcienie nie nadają się dla mnie. 

Podsumowując. Jak już wcześniej wspomniałam, jestem mile zaskoczona zawartością. Dobór kosmetyków jest jak najbardziej trafny. Ulubieńcem tego pudełka jest Maseczka Unani. Pomimo mojej problematycznej cery, maseczka spisuję się świetnie. Dzięki Liferia mogłam odkryć wcześniej nieznane dla mnie marki kosmetyczne. Bardzo się cieszę z tego powodu. Już się nie mogę doczekać zawartości grudniowego pudełka. Dodatkowo, w pudełku znajdują się kartki z opisem produktów oraz wiadomość od zespołu Liferia. W tym pudełku, można było znaleźć ściągę jak używać pudru mineralnego. Jest to dobre rozwiązanie :)




A Wam co najbardziej przypadło do gustu? Podzielcie się swoją opinią w komentarzu :D





sobota, 3 grudnia 2016

BLACK FRIDAY HAUL!

Chciałabym Wam przedstawić wyniki mojego polowania na Black Friday. W sumie to minął ponad tydzień od kiedy była ta akacja, ale czekałam z postem do momentu, kiedy dostałam swoje zamówienie. Oto jak przedstawiają się moje zdobycze:



Nie jest ich za dużo, ale zawsze coś. Przejdźmy teraz do omawiania każdego z osobna.


Paletka magnetyczna Glambox. Kupiłam ją na stronie: http://glam-shop.pl/, za cenę 19 zł. Jest wielka, z tego co zdążyłam się zorientować to powinna zmieścić około 30 cieni (kółko bądź kwadrat). Wykonana jest z plastiku, nie jest ciężka. Wieczko jest przeźroczyste z logo sklepu. Kupienie takiej paletki jest bardzo korzystne dla tych osób, które wciąż poszukują idealnych cieni, daje możliwość skompletowania w 100 % odpowiadającym mam kolorom cienie, bądź też innych produktów. Kupiłam ją z myślą o skompletowaniu cieni, choć nie wykluczam dodania do paletki np: szminki bądź różu. 


Kolejny produkt to pędzel GlamBrush T16. Został zakupiony za cenę 20 zł, również z tego sklepu. Jest starannie wykonany, włosie jest syntetyczne. Bardzo spodobała mi się rączka tego pędzla, biała, z fajnym wykończeniem, logo super się prezentuje. Bardzo mi zależało na zakupie tego typu pędzla, ponieważ w mojej toaletce jest ma jeszcze takiego. Zaletą tego pędzla jest jego uniwersalność, ponieważ dzięki niemu zaaplikujemy zarówno róż, bronzer jak i rozświetlacz.


Kolejny pędzel z firmy Sense Body. Kupiłam go w Douglasie za 19,90 zł. Bardzo podoba mi się jego wykończenie, białe, z diamencikiem, na zdjęciu nie do końca jest widoczny. Włosie jest syntetyczne, idealnie nadaje się do aplikacji sypkich i prasowanych pudrów. Dzięki niemu praca z produktem jest o wiele lepsza.W końcu nie musimy się natrudzić z nakładaniem, bo włosia jest na tyle dużo by pokryć twarz za pomocą kilku ruchów.


Kolejna zdobycz- cień do powiek. Zakupiłam go w http://glam-shop.pl/, za cenę 12 zł. Nazywa się GlamSHADOWS" Marsala". Najważniejsze jest to że, nie osypuje się, jest dobrze napigmentowany, jest matowy. Nie robiłam makijażu tym cieniem jeszcze, ale planuję zrobić osobny post z przykładowym makijażem. Pięknie będzie się prezentować w mojej paletce. 


Ostatni cień z zakupów. Tym razem z Inglota, za cenę ok 15 zł. Tak jak poprzedni, jest matowy, nie osypuje się. W rzeczywistości jest bordowy, idealny na tą pogodę.  Numer cienia- Matte 301. A zatem moja autorska kolekcja cieni powoli się powiększa.


Na koniec swatche, niestety nie oddają nasycenia kolorów tak jak w rzeczywistości. Od lewej "Marsala", kolejny "Matte 301.